czwartek, 13 marca 2014

Oskar Schindler Państwa Środka

Któż nie zna słynnego Oskara Schindlera, niemieckiego przedsiębiorcy, który ocalił 1200 Żydów z KL Auschwitz, przenosząc ich do swojej fabryki, gdzie mogli pracować i żyć? Chyba nie ma już takich osób, które chociażby nie kojarzyły tego nazwiska. Jeśli nie przez literaturę i historię, to przez film Lista Schindlera (notabene, bardzo udany) w reżyserii Stevena Spielberga.

Natomiast niewiele osób w ogóle kojarzy postać, która na Dalekim Wschodzie ocaliła setki tysięcy ludzi. Tak, dokładnie 250 tysięcy ludzi. Mówię tutaj o niemieckim przedsiębiorcy Johnie Rabe.

John Rabe urodził się w Hamburgu, 22 listopada 1882 roku. Kiedy dorósł, przez trzy lata pracował w Afryce, następnie w 1910 roku został przeniesiony do Chin jako przedstawiciel handlowy Siemens AG China Corporation, gdzie spędził blisko trzydzieści lat.

W 1931 roku Japonia - wykorzystując tzw. ''Incydent Mukdeński'' zagarnęła z rąk Chin wschodni obszar - Mandżurię. Jednak prawdziwa burza miała dopiero nadejść. 7 lipca 1937 roku incydent na Moście Marco Polo rozpoczął wojnę chińsko-japońską. Japonia oskarżyła Chińczyków o ostrzelanie ich żołnierzy i wykorzystała to jako pretekst do agresji na Chiny. Japończycy, wykorzystując chaos w Państwie Środka, spowodowany wojną domową między Kuomintangiem, a komunistami Mao Tse-tunga, ruszyli na zachód. Żołnierze Nipponu, świetnie wyszkoleni i wyposażeni bez trudu przebijali się przez przestarzałą chińską armię, zajmując miasto po mieście. Na początku grudnia 1937 roku Japończycy byli już u bram Nankinu - stolicy Chin. 9 grudnia postawili ultimatum obrońcom - kapitulację w ciągu doby. Kiedy nie otrzymali odpowiedzi, japoński generał Iwane Matsui nakazał podciągnięcie artylerii i przypuszczenie szturmu. Po trzech dniach walk Nankin padł, a do miasta wkroczyli Japończycy.

Żołnierze japońskiego Cesarza, potomkowie samurajów, wychowani w duchu kodeksu Bushido, pokonanych wrogów traktowali jak przedmioty. Wierzyli, że wróg, który się poddał, nie zasługuje na szacunek, łaskę, ani nawet na życie. Rozpoczęła się potworna, trwająca sześć tygodni, rzeź. Japończycy mordowali ludzi już nie setkami, czy tysiącami, ale dziesiątkami tysięcy. Chińskich jeńców rozstrzeliwano z karabinów maszynowych, przebijano bagnetami, ścinano im głowy samurajskimi mieczami. Samych jeńców bestialsko zamordowano około 100 tysięcy, drugie tyle zabito cywili. Japończycy zgwałcili - wg różnych szacunków - od 20 do 80 tysięcy kobiet, wiele z nich wielokrotnie, od staruszek po małe dziewczynki. Swoje ofiary okaleczali, nacinając bagnetem, obcinając palce, wyłupując oczy. Każdego człowieka, spotkanego na ulicy, rabowano ze wszystkiego, co posiadał. Żołnierze Kraju Kwitnącej Wiśni włamywali się do domów i zabierali wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, wiele domostw podpalili.

Pośród tego oceanu terroru i bestialstwa pojawił się skromny, łysiejący człowiek w okularach, w garniturze z muszką. John Rabe, w odróżnieniu od innych obcokrajowców, nie uciekł z miasta. Pozostał w stolicy, apelując, by utworzono tzw. ''Międzynarodową Strefę Bezpieczeństwa''. Została ona utworzona, a Rabego mianowano jej przewodniczącym. Oprócz niego, w Komitecie Międzynarodowym, zasiadało kilkunastu innych cudzoziemców. Utworzona Strefa obejmowała zaledwie 6,5 kilometra kwadratowego, jednak liczba ludności, która się w niej schroniła, przekroczyła szybko liczbę 250 tysięcy. Byli to głównie cywile, ale zdarzali się chińscy żołnierze, którzy zdezerterowali. Rabe i jego współpracownicy nie byli w stanie ich chronić, ponieważ Japończycy sami wkraczali na teren Strefy i wyłapywali dezerterów, dlatego napisał list do japońskiego dyplomaty, Tokuyasu Fukudy, w którym prosił - w zamian za wydanie żołnierzy - o poszanowanie ich praw. Generał się zgodził, ku zaskoczeniu wszystkich, niestety, deklaracja ta pozostała wyłącznie na papierze. Chińscy jeńcy zostali wkrótce zamordowani.

Rabe wielokrotnie apelował do Japończyków, by uznali oni Strefę za teren neutralny, jak też do władz III Rzeszy, by powstrzymały spiralę terroru, a także próbował zainteresować społeczność międzynarodową. Osobiście dzwonił i pisał do Adolfa Hitlera. Führer nie był jednak zainteresowany pogorszeniem stosunków z Japonią, a Rabe nie uzyskał nigdy od niego odpowiedzi.

Warto tutaj wspomnieć, iż John Rabe był zwolennikiem nazizmu, czego nigdy nie ukrywał. Był również członkiem NSDAP, a także przewodniczącym partii w Nankinie. Wielokrotnie wykorzystywał swoją pozycję, by chronić bezbronnych ludzi. Wielu ocalonych wspominało, że chodził z czerwoną opaską ze swastyką na rękawie i odznaką NSDAP w klapie, kiedy szedł spotkać się z Japończykami. Słynna jest już sytuacja, kiedy japońskie lotnictwo zaczęło ostrzeliwać Strefę, kazał rozwinąć wielką flagę Niemiec i schronić się wszystkim pod nią. Japońskie samoloty odleciały - nie walczyły przecież przeciwko sojusznikom...

Każdego dnia do Strefy napływało coraz więcej ludzi. Rabe, nie potrafiąc nikomu odmówić pomocy, udostępnił im swój dom i ogród, gdzie liczba lokatorów wkrótce przekroczyła 600 osób. Brakowało wszystkiego: żywności, wody, ubrań, koców, lekarstw, środków czystości, jednak niepozorny, łysawy człowieczek w okularach stawał na głowie, by każdemu w Strefie jakoś się wiodło. Znajdował nawet czas, by zorganizować drobne przyjęcia dla matek, które urodziły dzieci w Strefie, oraz złożyć im życzenia.

W lutym 1938 roku został wezwany do Niemiec. Pojechał tam, licząc, że może zainteresuje wydarzeniami z Nankinu nazistowskich dygnitarzy. Zabrał ze sobą swój szczegółowy raport i kopię filmu, na którym uwieczniono Masakrę Nankińską. Jednak w Niemczech spotkało go gorzkie rozczarowanie, zderzenie z zimnym, wyrachowanym światem polityki, gdzie nikogo nie obchodził los setek tysięcy ludzi. Kiedy w czerwcu nie uzyskał zgody na spotkanie z Führerem, napisał do niego list, załączając wspominany raport i film. Dwa dni później aresztowało go Gestapo i poddało śledztwu, wypuszczono go dopiero po interwencji samego Siemensa. Rabe został zmuszony do podpisania oświadczenia, w którym zobowiązał się do zaprzestania oczerniania Japonii.

Wysłano go później na krótko do Afganistanu, a po wybuchu wojny wrócił do Niemiec, gdzie do końca wojny pracował w Berlinie. Alianckie naloty zrujnowały jego dom, zaś po wojnie został uwięziony, najpierw przez Sowietów, później przez Brytyjczyków. Przez donos jednego ze swoich przyjaciół musiał przejść proces denazyfikacji, cofnięto mu również pozwolenie na pracę. Jego rodzina pozostała bez żadnych środków do życia i zwyczajnie cierpiała głód. W swoim dzienniku zapisał: ''W Nankinie żyjący Budda, a tutaj - parias...to może uodpornić człowieka na tęsknotę za ojczystym krajem".''

Jednak wieści o tym w jakiej jest sytuacji, wkrótce dotarły do Nankinu. Chińczycy nie zapomnieli o swoim wybawcy, który ochronił ich przed bestialstwem potomków samurajów. W krótkim czasie zebrano 2 tysiące dolarów (odpowiednik dzisiejszych 20 tys.), zaś burmistrz Nankinu osobiście pojechał do Szwajcarii i zakupił duże ilości artykułów spożywczych, które przywiózł do Berlina i wręczył oszołomionemu Rabemu. Kiedy w 1949 roku władzę w Chinach przejął Mao Tse-tung, doszło do rzeczy niebywałej - komuniści wspierali byłego nazistę. Wsparcie kontynuowano aż do śmierci Rabego, która nastąpiła 5 stycznia 1950 roku, dwanaście lat po tym, jak Rabe ocalił setki tysięcy Chińczyków w Nankinie.

W 1997 roku jego prochy przeniesiono do Nankinu, zaś w 2005 roku dawny dom przedsiębiorcy odremontowano i ustanowiono w nim siedzibę John Rabe and International Safety Zone Memorial Hall.

Rabe do dzisiaj uznawany jest za bohatera, który samotnie postawił się potężnemu Cesarstwu. Upamiętniono go w pięciu filmach, zaś jego pomnik stoi w Nankinie po dziś dzień.

Warto wspomnieć iż sprawiedliwość dosięgła zbrodniczego generała Iwane Matsui, którego powieszono wraz premierem Hidekim Tojo w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia, 23 grudnia 1948 roku. Dziewięć lat po masakrze w Nankinie.

1 komentarz:

  1. Dla czytelników bloga polecam film o tym człowieku i masakrze Nankińskiej:

    http://www.filmweb.pl/film/Miasto+%C5%BCycia+i+%C5%9Bmierci-2009-468403

    OdpowiedzUsuń